W nowym "Mad Maxie" jest pozornie wszystko, co sprzyja łączeniu wizyt w kinach z jedzeniem popcornu i siorbaniem coli. Jest akcja, są pościgi, walki, wizualna orgia, prawdziwa feeria efektów specjalnych i świetna muzyka – produkt wprost idealny do konsumpcji. A jednak te etykietki, które da się przypisać niejednemu wielkiemu blockbusterowi, nie wyjaśnią w pełni, dlaczego ręka zastyga nad prażonym kawałkiem kukurydzy, czy też ciasteczkiem w trakcie domowego seansu, a cola, narażona na utratę swoich bąbelkowych walorów, stoi nieruszona.
więcej