Niestety, ale film miał za dużo surrealizmu a za mało przemyślanego absurdu. Fabuła zaczęła się rozklejać od połowy, film stracił impet, wydaje się że autor stracił pomysł na to w jakim kierunku ma podążać akcja. Szkoda, bo po członku Monty Pythina, oczekiwałbym że absurd jak i film będą na wysokim poziomie cały czas. Film nie miał niestety ostatecznie żadnego przesłania i sensu, ot opowieść o zagubionym urzędniku, próbującym znaleźć sens w absurdzie swojego bezsensownego życia w totalitarnym systemie, który marzy o byciu bohaterem odnajdującym swoją miłość. Ostatecznie jednak 1/4 filmu okazuje się ułudą. Szczerze mówiąc, Gilliam nie powinien kręcić filmów jeśli mają prezentować podobny poziom...